źródło:
Trójgłos w sprawie meczu w Torzymiu :
Napaść czy przekręt?
Niezwykłe emocje wywołał sobotni, piłkarski mecz o wejście do IV ligi lubuskiej pomiędzy Toromą Torzym a Uranem Trzebicz. Na boisku w Torzymiu działy się tak bulwersujące rzeczy, że postanowiliśmy oddać głos ich głównym bohaterom.
Przypomnijmy, iż pierwszy pojedynek zwycięzców dwóch grup gorzowskiej klasy okręgowej zakończył się w Trzebiczu wygraną Toromy 1:0. W rewanżu Uran triumfował jednak 3:2 i to właśnie futboliści spod Drezdenka wywalczyli awans do wyższej ligi.
Zdaniem sędziego
Mecz w Torzymiu prowadziło trzech arbitrów: głównym był Ryszard Turek z Krzeszyc, a jego asystentami - Zbigniew Kozdrowski i Mirosław Zacharyń. Po spotkaniu R. Turek załączył do protokołu sprawozdanie, w którym stwierdził między innymi:
„Po pierwszej połowie, gdy Toroma przegrywała 0:2, w drodze do szatni trzech zawodników gospodarzy: Leszek Topolski, Janusz (Janosz - dodał: admin ) Paweł i Grzegorz Sabatowski zaczęło nam grozić i wykrzykiwać: „Wy stąd dzisiaj nie wyjedziecie, po meczu się z wami rozprawimy!". Topolski dodał: „K..., jak my ten mecz dzisiaj przegramy, to wy stąd nie wyjedziecie!".
W przerwie do szatni wszedł trener Toromy Jerzy Borowiak i powiedział: „Co wy tu sędziujecie?! Ja nie wiem, jak wy stąd wyjedziecie".
W drodze do szatni jeden z kibiców kopnął w nogę Zbigniewa Kozdrowskiego.
W drugiej połowie przerwałem na chwilę grę, bo miejscowi kibice rzucali kamieniami w kierunku asystenta Kozdrowskiego.
Kiedy poprosiłem działaczy Toromy o interwencję, ci odrzekli: „To nie my. Co my na to poradzimy?".Gdy tylko podejmowałem decyzję na niekorzyść gospodarzy, wspomniani już Topolski, Paweł i Adam Galas podbiegali do mnie i mówili: „Już nie żyjesz! K..., jak ty stąd dzisiaj wyjedziesz?! Zobaczysz, policzymy się po meczu!". W 81 min. wybitnie niesportowe zachowanie zademonstrował zawodnik Toromy Krzysztof Borowski. Podniósł leżący na bieżni kamień i rzucił nim w grupę kibiców z Trzebicza. Nie zdecydowałem się pokazać żadnemu z wymienionych piłkarzy czerwonej kartki, bo groziło to z ich strony trudną do przewidzenia agresją i przerwaniem meczu.
Po spotkaniu Galas zdjął koszulkę i zaczął mnie kopać w pośladki. Chwilę później dołączył do niego Paweł i też mnie kopał. Upadłem na murawę i w tym momencie zasłonił mnie bramkarz Uranu Piotr Biedziński. Gdy wstałem, podbiegł do mnie Topolski. Dwukrotnie uderzył mnie pięścią w twarz i obrzucił błotem. Na boisko wbiegli kibice, zrobiło się spore zamieszanie, a asystent Kozdrowski znów został kopnięty przez jednego z widzów w nogę.
Szatnię opuściliśmy w asyście policji i burmistrza Trzebicza, a potem policyjnym radiowozem. Zawodnicy Toromy cały czas zachowywali się agresywnie, krzycząc pod szatnią: „J... sędziego i całą rodzinę jego!". Swój samochód odzyskałem dopiero po interwencji policji. Został on poważnie uszkodzony."
Zdaniem prezesa Toromy
Prezes torzymskiego klubu Ryszard Hipp przedstawił nam zupełnie inną wersję wydarzeń:
- Od wtorku wiedziałem, że mecz jest ułożony. W sobotę rano ktoś do mnie zadzwonił i powiedział, że nie mamy po co wychodzić na boisko, bo Uran i tak wygra, i rzeczywiście: sędzia zupełnie nie pozwalał nam grać. Z powodu jego stronniczych decyzji mieliśmy problem z przekroczeniem z piłką środkowej linii boiska, gra cały czas toczyła się pod naszą „szesnastką".
-Po zakończeniu meczu ludzie faktycznie wtargnęli z trybun na boisko, ale nie widziałem, by została naruszona czyjakolwiek nietykalność cielesna. Przy szatni byłem z burmistrzem. On wezwał policję
i sytuacja została opanowana. Nic złego się nie wydarzyło, a stwierdzenia sędziego to kłamstwo, wierutne brednie i pomówienia! W samochodzie sędziego była tylko pęknięta przednia szyba i wybita jedna z bocznych. Kibice i tak zrobili za mało, bo za takie sędziowanie powinni mu byli ten samochód spalić!
-W poniedziałek wysłaliśmy faksem oficjalne protesty to OZPN w Gorzowie, LZPN w Zielonej Górze i PZPN w Warszawie. Domagamy się powtórzenia sobotniego meczu, bo szkoda nam pieniędzy podatników, marnowanych potem przez nieuczciwego sędziego.
Zdaniem OZPN
Alfred Nowosadzki - dyrektor biura OZPN w Gorzowie, a zarazem wiceprezes LZPN do spraw sędziowskich ma na razie na temat wydarzeń w Torzymiu następującą wiedzę:
-
Otrzymaliśmy dwa wykluczające się opisy zdarzeń: jeden autorstwa sędziego, a drugi prezesa Toromy. Wiemy, że w sobotę i niedzielę wszyscy uczestnicy wydarzeń w Torzymiu, a także niektórzy podejrzewani o czynną napaść na sędziów kibice byli przesłuchiwani w Sulęcinie przez tamtejszą policję. Na komisariacie lekarz dokonał także obdukcji sędziów i stwierdził na ich ciałach liczne potłuczenia. Będziemy się starali zgromadzić wszystkie dokumenty w tej sprawie do najbliższego czwartku, kiedy to o godzinie 18.00 rozpocznie się posiedzenie Wydziału Dyscypliny OZPN.
-
Ze swej strony mogę powiedzieć tylko jedno: dzwoniło do mnie kilku postronnych piłkarzy, sędziów i prezesów lubuskich klubów piłkarskich, którzy byli widzami na sobotnim meczu w Torzymiu. Wszyscy twierdzili, że Ryszard Turek prowadził zawody wzorowo, za co po ostatnim gwizdku omal nie padł ofiarą linczu.
ROBERT GORBAT